Pamiętam, jak wykupiłem swoje pierwsze ubezpieczenie AC. Kiedy to było? Jakieś dwa, trzy lata po zdaniu prawa jazdy, mogłem więc uważać się za kierowcę w miarę doświadczonego.
Niestety, innego zdania były towarzystwa ubezpieczeniowe, które dyktowały mi wysokie (moim skromnym zdaniem – przesadnie zawyżone) składki na ubezpieczenie. Nie tylko na OC. Zainteresowałem się bowiem również autocasco, co w tamtych czasach (dobre piętnaście lat temu) było uważane za pewnego rodzaju fanaberię. Ale ja na swojego forda dmuchałem i chuchałem, więc chciałem też, aby był możliwie najlepiej zabezpieczony.
Ale niestety ze względu na te zwyżki musiałem wybrać AC w mocno okrojonej formie, bo ubezpieczanie się na wypadek wszelkich okoliczności, których się obawiałem, wydawało mi się nieopłacalne. Ale wraz z wykupieniem polisy zaczęły dziać się rzeczy, które można uznać za pewnego rodzaju fatum. Najpierw pewnego dnia zobaczyłem, że w nocy ktoś zarysował karoserię. Cóż, trochę nerwów było, ale uznałem, że skoro mam ubezpieczenie, to odszkodowanie się należy. A jednak nie! Rzeczoznawca uznał bowiem, że szkoda jest poniżej wartości określonej w Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia, tzw. franszyzy integralnej, stąd też lakiernika musiałem opłacić samodzielnie. A jak myślicie, co zrobiłem z OWU? Bo na pewno ich nie przeczytałem…
Lakiernik kosztował mnie ledwie dwieście złotych, ale konsekwencje drugiego zdarzenia były dużo poważniejsze. Jakiś miesiąc później niestety auto mi skradziono. Oczywiście, nie ubezpieczałem się na wypadek kradzieży, czego miałem pożałować… Agent, u którego zawierałem autocasco, proponował mi oczywiście taki zapisek, ale ponieważ: był to volkswagen passat (od lat prowadzący w rankingach na najczęściej kradzione auto), nie miał alarmu, a parkowałem go na ulicy, to składka na AC (i tak już niemała) podskoczyłaby tak mocno, że uznałem to za nieopłacalne. I niestety, zostałem bez samochodu i bez pieniędzy, za które zdążyłem już opłacić autocasco.
Bynajmniej jednak to nie było moje ostatnie AC. Każdy samochód ubezpieczam kompleksowo, ale pierwszy przypadek nauczył mnie kilku rzeczy. Po pierwsze, primo, zawsze uważnie czytam OWU. Po drugie, primo, wykupuję franszyzę (jest taka możliwość!). I po trzecie i najważniejsze, primo, nie hołduję źle pomyślanej oszczędności. Albo inaczej: kupuję tanie AC, ale o takim zakresie, żebym czuł się komfortowo i bezpiecznie.